poniedziałek, 13 lutego 2017

Och, marzec... dawno trochę był, niedawno też.

Ale cóż, natura nie znosi próżni. Jakiżby urok miało życie, gdyby cisza, spokój i błogość nie była zakłócana paradą przedziwnych osobowości, głupich pomysłów i jeszcze głupszych ich realizacji? No jaki?
Tak więc tak. Po latach pociągowo-samochodowo-motocyklowych szwędaczek z namiotem na plecach postanowiłam znów zacząć podróżować stopem.
Tak.
Ponieważ nasze lokalne, polskie świry dostarczają czasem zbyt mało wrażeń.

A ponieważ podejmowanie spontanicznych decyzji na >BARDZO< ostatnią chwilę to moja specjalność postanowiłam opuścić wieś wionącą ciszą, spokojem i lekko tylko ześwirowanymi sąsiadkami.
Właśnie, sąsiedzi.Powinnam im poświęcić oddzielny wpis.
To co, lecimy?

Dziwaczni sąsiedzi. Bo kto z nas ich nie ma?
No kto, kto przez całe swoje życie nie miał chociaż jednego dziwacznego sąsiada ręka w górę. No? No? No właśnie, każdy miał. Nie miałeś? Nie martw się, świat pełen jest świrów.
Oni nie zawsze są upierdliwi, irytujący i ciężcy we współżyciu. Czasem jest to zupełnie nieszkodliwy bzik, ot-po prostu. Na przykład miałam sąsiada, który boi się cholesterolu. Od dwudziestu-paru lat dzień w dzień robi minimum 5 km spaceru lub jazdy rowerem i zachęca do tego innych emerytów. Skutki są bardzo wporzo- gość ma 80 lat a trzyma się fantastycznie. Bo się boi cholesterolu. Są też na pewno jakieś inne przykłady pozytywnie ześwirowanych sąsiadów, ale nie czarujmy się inni mi się nie trafili.

Tak więc pewnego deszczowego dnia wyszłam z domu. Tak całkiem normalnie, bez ceregieli i zbytmniego się cyrtolenia, Wieczorem składałam parasol w drzwiach klatki schodowej. Pod małym daszkiem kuliła się z papierosem K, moja druga sąsiadka z piętra.
- Widziałaś? - zapytała z uśmiechem
- To idź, zobacz.
Zawsze wiedziałam, że Szanowna Pani mieszkająca obok ma nierówno. Wszyscy to wiedzieliśmy i zawsze z K. zastanawiałyśmy się wieczorami, co Szanowna Pani wymyśli tym razem.
No i wchodzę,
Wchodzę na piętro i szczęka spada mi do podłogi.
Na półpiętrze i piętrze leży dywan.
Dywan.
Jesienią.
Nie byle jaki dywan, taki z długim włosem, docięty na wymiar. No nic, wytarłam buty na wycieraczce i wstąpiłam na ten "niebiański przybytek", bo przecież się na piętro nie teleportuję.Pod wycieraczkami położyła nam folię, co by się śliczny jasny dywan za mocno nie ubrudził. No nic.
Czekałam.
Sąsiadka nie kazała mi jednak czekać zbyt długo. Następnego dnia czatowała na mnie, by wyłożyć mi, ile wynosi zrzutka na dywan i jakie są warunki z jego korzystania.Tak między Bogiem a prawdą to niewiele mnie to obchodziło- moja gospodyni od razu postawiła sprawę jasno- najmujesz mieszkanie, nie klatkę schodową. Jak Szanowna Pani będzie coś chciała, powinna się skontaktować ze mną. Z racji tego, że sąsiedzi ustalili, że na każdym piętrze co sobotę jest kolejka na mycie schodów zakres mojej pracy znacząco się pomniejszył. Przecież nie będę na tę okazję kupować odkurzacza i odpowiednio długiego kabla. K. podobnie, w związku z czym rozpętała się istna batalia.
O brudny dywan.
W jesienną pogodę.
Bezcenne doświadczenie.

Lecz pewnego dnia... dywan znikł. Tak po prostu. Wczesnym rankiem, tuż po 5 wychodząc z mieszkań owiała nas czarna groza.
Zbliżały się święta. Prym przejął obrusik z aniołkami Jedai dzierżącymi miecze świetlne leżący na szafce.

Dywan pojawił się jeszcze kilkukrotnie. Na imieniny Szanownej Pani, na Matki Boskiej Zielnej... na Pieniężnej się, niestety, nie pojawiał.

Korowód wspomnień dotyczących świrniętych sąsiadów pojawia się, kiedy moi nowi sąsiedzi uczą się grać na gitarze i śpiewać. Od października do Trzech Króli śpiewali kolędy. Teraz ćwiczą już na Wielkanoc. Weseli są też staruszkowie z parteru- zapraszają znajomych na herbatkę (chyba?) i śpiewają radośnie "Wesołe jest życie staruszka, ha-ha!..." i inne podobne skoczne piosenki. I niby pozytywnie, niby fajnie... kilka razy w tygodniu. Kiedy próbuję się skupić. I mam ochotę po pewnym czasie walić głową w ścianę. Albo zamieszkać w pustelni, ;)

To co, drogi Czytaczu- do przeczytania szybciej, mam nadzieję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz