piątek, 17 lutego 2017

Long story short #1

Nie mogłam zasnąć.
Przewracałam się z boku na bok.

Dlaczego?
Nie mogłam spać, bo dzień wcześniej do późna załatwiałam sprawy. W zasadzie do bardzo późna.
Rano dzwonił budzik. Wyłączyłam. Chciałam wstać zaraz. 
Nie wstałam.
Spojrzałam na zegarek- 11.
Pomyślałam- "jak dobrze, że mam wolne".
Dzień minął mało produktywnie. 
Następny dzień też miał być wolny, jednak chciałam być produktywna.
Ustawiłam budzik na 6.30.
Po 22 poszłam pod ciepły prysznic. Wypiłam ciepłą herbatę.
Poczytałam książkę.
Chwilę po północy leżałam już w łóżku.

Nie mogłam zasnąć.
Przewracałam się z boku na bok.
Liczyłam owce- jedna owca, druga owca, trzecia owca... sto piętnasta.
Liczyłam oddechy- jeden <wdech-wydech> dwa <wdech-wydech>, trzy <wdech-wydech>... dwieście szesnaście <wdech-wydech>...
Próbowałam sobie wyobrazić coś uspokajającego. Mój mózg nie chciał współpracować. Uff, w końcu zaczął.
Wyobraźnia działa, spokojne miejsce, ja unoszę się na ciepłej wodzie...
Sąsiedzi zaczęli się kłócić. Było tuż przed drugą. 
Rozbudziłam się. 
Znów próbowałam liczyć:
oddechy- jeden <wdech-wydech> dwa <wdech-wydech>, trzy <wdech-wydech>... dwieście szesnaście <wdech-wydech>...
owce- jedna owca, druga owca, trzecia owca... sto piętnasta.
Zaczęły mi przeszkadzać światła z ulicy. Zasłoniłam okno.
Sąsiad zaczął chrapać.
Nie mogłam się skoncentrować na liczeniu oddechów.
Sąsiedzi znów zaczęli się kłócić.
Spróbowałam wrócić do fantazji z wodą. 
Jeden sąsiad chrapie, drugi drze ryja.
Skoncentrowałam się bardziej. 
Jest! Udało mi się- znów Znów leżę na ciepłej wodzie w spokojnym zakątku, słyszę jej cichy plusk...
Zachciało mi się siku.
Kurwa.
Poszłam za potrzebą.
Zapomniałam założyć kapci.
Nogi mi zmarzły jak sam skurwysyn.
Zdenerwowałam się.
Weszłam pod kołdrę.
Nadal było mi zimno w mogi.
Przykryłam się dodatkowym kocem.
Zrobiło mi się gorąco. Chociaż nadal było mi zimno w nogi.
Zdjęłam koc. Wstałam.
Założyłam skarpetki.
Położyłam się spowrotem.
Było mi zimno. 
Próbowałam zasnąć.
Mózg zaczął przypominać o sprawach do zrobienia.
Tym bardziej nie mogłam zasnąć.
Sąsiedzi przestali się kłócić, sąsiad nadal chrapał.
Zaczęłam mimowolnie myśleć o morderstwie.
Ogarnęłam się.
Jeden oddech <wdech-wydech> dwa <wdech-wydech>, trzy <wdech-wydech>... sto osiemnaście <wdech-wydech>...
Uff. Zaczęło mi się robić błogo.
Zasypiałam.
Dziecko u sąsiadów zaczęło płakać.


Nie mogłam zasnąć,
...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz