czwartek, 3 marca 2016

Mniej-więcej od połowy września zaczął mi się srogi zapierdol. I kombinatoryka zarządzania czasem, żeby mieć go chociaż na to, żeby się, za przeproszeniem, wysrać.
Bycie ciągle zajętym ma swoje plusy. Na przykład nie masz ani czasu ani chęci zajmować się dyskusjami z wszelakiej maści kretynami. Nie masz też czasu na zbyt wnikliwe obserwowanie otoczenia, więc znacznie mniej absurdów i dziwacznych sytuacji Ci się zdarza, bo najzwyczajniej w świecie ich nie dostrzegasz. No i tak to się toczy, powoli do przodu od weekendu do weekendu kiedy obiad jesz wcześniej, niż o północy a 6 godzin snu staje się luksusem.

Aż do momentu, kiedy z przyczyn ode mnie niezależnych- ja, Kot, musiałam zrezygnować z 90% dotychczasowych zajęć. No i się zaczęło.

Na początku było wspaniałe uczucie wolności, spokoju i czystej radości kiedy nie trzeba było wstać o 5 i z wywieszonym ozorem lecieć na przystanek lokalnego PKSu. Nagle znalazł się czas na zjedzenie śniadania, przeczytanie wszystkich zapisanych w zakładkach przeglądarki ciekawych artykułów, przejrzenie nieprzejrzanych zdjęć z wypadów, poczynienie planów, nadrobienie zaległości książkowych i wszelakie inne rozpustne rozkosze, którym można się oddać gdy ma się odrobinę wolnego czasu.
I wszystko było iście fantastyczne, DO MOMENTU. Do momentu, w którym przeczytałam wszystkie książki, jakie mam w domu. Do momentu, w którym komputer (jakiś czas po stjupidfonie) wyzionął ducha a basen został opanowany przez dzieciarnię głodną darmowego wejścia w ferie. Ileś-tam garnków gulaszu, kilkanaście litrów yerby, kilkanaście butelek po alkoholu i kilka wypalonych gramów później wreszcie, WRESZCIE to do mnie dotarło: nie mogę mieć za dużo wolnego, bo dostaje pierdolca. Nicnierobienie sprawia, że nie chce mi się wychodzić z łóżka a piżama i włochate skarpetki stają się moim głównym infitem (bo przecież nie powiem, że outfitem :D). Swoją drogą... za mało wolnego też nie mogę mieć, bo przychodzi moment, kiedy mam ochotę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady- takie rzeczy stwierdzam, kiedy sypiać zaczynam wyłącznie w komunikacji miejskiej- i robię się drażliwa jak temat PiSu w tramwaju.
I jak to wszystko pogodzić? Jak żyć? :D

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz