sobota, 4 kwietnia 2015

Mam wrażenie, że jeszcze czas jakiś temu, nie tak dawno wcale, życie było zdecydowanie prostsze.
Bóg nie zrobi ponownie potopu. To bez sensu- zniszczy nas biurokracja.
Biurokracja, która jest w stanie zepsuć najpiękniejszy dzień swoim porażającym bezsensem, o czym świetnie wie każdy, który próbował chociaż raz załatwić coś w ZUS-ie. Chociaż raz. Albo próbował załatwić coś u lekarza. Idziesz do rodzinnego po skierowanie do specjalisty. Specjalista na NFZ ma wolny termin dopiero za 2 lata, więc stwierdzasz, że prędzej zdechniesz, niż się dostaniesz. W tej sytuacji, jeżeli masz możliwość, decydujesz się zabulić i iść prywatnie i właśnie wtedy okazuje się, że niezbędna będzie ci operacja, jednak, żebyś mógł się na nią zapisać musisz wypełnić zylion druczków a lekarz musi być w przychodni państwowej, więc zapisujesz się do tej cholernej kolejki i zajmujesz miejsce komuś, kto być może potrzebuje go bardziej, tylko po, żeby dostać świstek, który daje możliwość zapisania się na zabieg. Tam okazuje się, że najbliższy
termin masz za minimum pół roku przy dobrych wiatrach, ale do lekarza musisz iść jeszcze raz, bo co z tego, że dał niezbędną karteczkę a ty nawet się zapisałeś, kiedy ona za chwilę straci ważność i żeby mieć swój zabieg wykonany będziesz musiał iść po kolejną karteczkę, identyczną jak poprzednia, tylko z datą nowszą. A wszystko dzięki biurokracji.

Biurokracja jest wszędzie i potrafi zepsuć wszystko, łącznie z imprezą. Kiedyś jak szło się na koncert, to rodzaje biletów były co najwyżej trzy- płyta, trybuny, VIP. Ostatnio chcąc kupić bilet na koncert pewnego muzyka, którego twórczość bardzo sobie cenię wybrałam się do jednego z punktów sprzedaży detalicznej dużej sieci sklepów oferujących nowości wydawnicze (na literę E). Podchodzę do lady, za którą stoi uśmiechnięta pani razem z uśmiechniętym panem i za wszelką cenę chcą mi pomóc, zatem postanawiam im wyjawić, co mnie dręczy:
- Dzień dobry, bilet na koncert Pana X chciałam kupić.
- Oczywiście, a jaki sobie pani życzy? Na płycie czy na trybunach?- odpowiada przemiły uśmiechnięty pan
- Na płycie poproszę.
- Dobrze. Chce pani Golden Circle, Golden Circle Pierwszy Rząd, Golden Circle VIP z wejściem na bekstejdż, Second Circle z prawem wejścia wcześniej, Second Circle, Last Chance?
NOSZ KURWA.
Czasami się zastanawiam, jak do cholery udało się zawędrować nam, ludzkości, w ten cokolwiek zwariowany zakątek Matrixu.

Z innej beczki- znalazłam ostatnio we wszechogromnistych Internetach artykuł o ludziach, którzy robią skarpetki wyglądające jak sushi. Serio, sushi-skarpetki, wyguglujcie sobie. Niech mi ktoś wytłumaczy, niech mi powie, bo nie mogę tego pojąć: jak, JAK ludzie wpadają na takie pomysły? Co nimi kieruje, jak do tego dochodzą? Siedzą przy śniadaniu i myślą "chciałbym mieć skarpetki, które wyglądają jak sushi..."? Samorodni geniusze czy jak? :D

Do następnego, Czytaczu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz