niedziela, 11 stycznia 2015

W oparach absurdu

08.01.2015. Siedzę sobie w autobusie, jest nawet spoko, wszak wreszcie ciepło, wreszcie można rozgrzać ręce i zatopić się w lekturze. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie za okno i... ożeżkurwajapierdolę. Katedra. Przed nią tablica, reklamowa taka, krzyczy z niej i wydziera się napis "Przyjmij miłość Bożą" a pod nim dzieciak ubrany w białe ciuszki wysadzane aż klującymi w oczy swym kiczem sztucznymi "klejnotami" wyciąga rączki, że niby do przechodnia, że niby zaprasza. Patrzę i nie wierzę. Uderza mnie, wali wręcz po jestestwie kuriozum tego, co zobaczyłam.
- W oparach absurdu...- inaczej tego ująć nie mogę.

Innym razem tuż po zagranym koncercie zostaję by posłuchać młodych chłopaczków grających po nas. Wraz z moim Towarzyszem siadamy na krzesłach pod ścianą. Przed nami tłum nastolatków, wśród nich zacna większość dziewcząt ma farbowane na rudo włosy, są obcięte i ubrane niemalże identycznie. Gdzieś w uszy wpada mi hasło "szmata ma takie same spodnie". Dookoła znów zaczynają się unosić opary groteski- one chcą być tak bardzo inne, że nie dostrzegają tego, jak bardzo takie same są. Siedzimy z Towarzyszem trzymając na otwartych dłoniach zapalone świeczki- wszak symbol nadziei. Spoglądamy jeszcze raz na towarzystwo, potem na siebie- zdmuchujemy wątłe płomyczki i wychodzimy na piątkowe piwo gdzie idziej.


Coraz częściej w życiu absolutnie codziennym napotykam się na sytuacje czy obiekty iście absurdalne. Nie wiem, czy zawsze tam były, czy to człowiek się z czasem na nie wyczula? Tak, jak tytuł tego odcinka głosi- im bardziej zwracam uwagę na to, co dzieje się dookoła mnie, tym częściej czuję się niczym bohater zamieszkujący na Alternatywy 4.
Kiedy piszę te słowa z pokoju obok dobiega soundtrack Martix'a Reaktywacji. Przypadek? Nie sądzę.


"Lubię się spóźnić minutkę lub dwie. Ewentualnie czterdzieści."- powiedział mi ktoś kiedyś (bądź usłyszałam w jakimś filmie). Nie cierpię, gdy ktoś notorycznie umawia się na konkretną godzinę i notorycznie jej nie dotrzymuje, zwłaszcza, kiedy trzeba potem świecić oczami przed innymi, od których też się jest zależnym. Jeżeli nie jestem w stanie być na konkretną godzinę- robię "widełki" - będę miedzy 14:30- 15.10. Pasuje ci? Pomijając tak oczywiste kwestie, że każdemu z nas zdarzy się spóźnić tę minutkę lub dwie- nie róbmy tego nagminnie, a wszystko będzie dobrze. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz