piątek, 30 sierpnia 2013

jesienią zawsze zaczyna się szkoła a w knajpach zaczyna się picie..- śpiewał pan Staszczyk. Tak, zaczynam mieć zadatki na młodego alkoholika normalnie.

Baby. Taaak...to jest temat, którego nigdy nie ogarnę. Nie jestem w stanie zrozumieć mechanizmów i procesów zachodzących pod tymi dobrze ułożonymi koafiurkami.  A kobiety i ich podejście do związków to już temat zupełnie dla mnie niepojęty.
Zaczynamy.
Nazwijmy ją X. X poznała mężczyznę.Zakochała się w mężczyźnie. Z wzajemnością. Mężczyzna dbał, starał się dłuższy czas. Przedstawił X swojej rodzinie. Powiedział jej, że ją kocha. X Kazała mu 'spierdalać'. Gdzie sens, gdzie logika? Przecież X jest trzydziestoletnią niemalże kobietą, wiedziała, że mężczyzna- dajmy na to Y traktuje ją poważnie. I dzwoni do mnie X cała zapłakana i ciągnie na wódkę. Pytam się jej zatem, co nią kierowało. Odpowiedź? "Właśnie nie wiem, co robię! To mnie oślepia!" Na w/w argumenty i sugestię, że zachowuje się jak nastolatka usłyszałam: "Ale tu nie o to chodzi!" Więc- o co...? (skoro sama stwierdziła, że go kocha?)

Sytuacja nr 2. Nazwijmy ją eM. M po kilkuletnim związku wróciła do byłego. Były regularnie ją olewa, chociaż mieszka blok obok. Nie odezwie się do niej, bo niby po co, skoro ona tego nie robi. Za którymś razem eM postanowiła mu (Pe) dać do zrozumienia, że skoro nie zaspokaja jej w żadnym aspekcie bycia w związku, to ona chromoli. Dziś odpalam komunikator.
"Zrobiłam to!"
"hm?"
"Napisałam do niego!"
Ou maj fakin'gad. Przecież to było do przewidzenia, że tak będzie się zachowywać!
Zresztą- kobieta i poszczególne aspekty związku. Takie- dajmy na to- koleżeństwo. Dlaczego kobieta upiera się, że może mieć kolegów a on nie może mieć koleżanek? Po jaką ciężką cholerę ciąga go razem z sobą gdy idzie z koleżankami na zakupy a chłopu nie pozwala wyjść z kolegami na piwo? Zazdrość w małych dawkach jest fajna. Ale bez przesady, no!
A seks? Ona może nie chcieć, może się czuć gorzej. Facet musi to rozumieć! On zawsze musi mieć ochotę. Nie rozumiem. Ja wracam zmęczona, odmawiam- nie ma problemu. On też ciężko haruje. TEŻ może być zmęczonym. Kobieto, pls!
Mogę jebnąć focha? Mogę. Dlaczemu? A bo mam pms. Okres. Bo tak i już, przeproś! (niepotrzebne skreślić). Skoro ja mogę- dlaczego on nie może mieć gorszego dnia?
Albo:
-Kochaaaanie?! Zrobisz mi herbaty?
_ Oczywiście! <3
(a few hour later)
- Kruszynko moja, zrobisz mi kanapkę?
- A RĄCZKI TO CI BOZIA UJEBAŁA?! <godzilla_face>
No. Takie to równouprawnienie w związku.

Nie wiem, czemu większość (chociaż nie wszystkie!) to praktykują. Czemu tak ciężko napisać jej sms pierwszej. Czemu daje mniej, niż bierze. A potem jeśli mężczyzna ma jakieś roszczenia wobec niej częstowany jest fochem i nazywany chamem. (: I weź ktoś zrozum kobietę. To jest nielogiczność kwadrat. Piszą ostatnio do mnie znajome, które żalą się jak to im źle w ich związkach jest (w sytuacjach, które w większości same wykreowały) a gdy udowadniam im, że robią błąd lub same są temu winne otrzymuję albo focha, albo tekst "bo ty się lepiej z nimi dogadujesz!". WTF?

P.S. Tak, wiem. Ameryki tym nie odkryłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz